snajper007
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2005
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Pon 10:31, 15 Sie 2005 Temat postu: Pochowani żywcem |
|
|
Czasem zagadki naszego życia codziennego są nadzwyczaj...niezwyczajne. Pragnę zagadnąć na temat ludzi żyjących, a pochowanych. Dlaczego lekarze nie zauważali, że człowiek żyje? Nie próbowali przywrócić go do życia? Nie zawsze człowiek brany za zmarłego już umarł. Rzadko, ale bywa, że ludzie uważani za zmarłych popadają w rodzaj śpiączki. Serce i umysł przestają pracować, a po paru dniach człowiek się wybudza i żyje dalej! Niewiarygodne, ale jednak możliwe.
"Duchy były, są i będą. Niektórzy je widzieli, inni filmowali, a jeszcze inni tylko słyszeli. Choć mało kto traktuje je poważnie, to jednak zapewne niewielu z nas spokojnie przechadzałoby się w środku nocy po cmentarzu. Niektóre z opowieści okazywały się zwykłymi oszustwami. Zdarzało się, że życie przerastało najstraszniejsze fantazje. W średniowieczu wiara w duchy podsycana była opowieściami o dziwnych odgłosach wydobywajacych się z grobów lub krypt, w których spoczywali zmarli. Przerażeni ludzie wzywali wtedy księdza, który przeganiał 'złego' i prędzej czy później wszystko wracało do normy. Nikomu nie przychodziło wtedy do głowy, że w grobie leży, i tym razem naprawdę umiera, żywy człowiek. W miarę rozwoju medycyny ludzie coraz częściej nie trafiali od razu do grobu, lecz na stoły do sekcji zwłok w prosektoriach. Choć długo takie praktyki były zabronione, to jednak żądni wiedzy naukowcy potrafili wykradać trupy z zakładow pogrzebowych lub nawet wprost z cmentarza. Zdarzało się czasem, że potraktowany chirurgicznym skalpelem 'nieboszczyk' nagle ożywał. Właściwie do końca XIX wieku wiedza medyczna wciąż była na tyle niedoskonała, że stan głębokiej śpiączki lub letargu łatwo można było uznać za zgon (trudno z resztą winić ówczesnych lekarzy skoro i dzisiaj zdarzają się przypadki przedwczesnego orzekania śmierci). Coraz częściej więc decydowano się na otwarcie grobów, w ktorych 'straszyło'. Niestety niejednokrotnie było już za późno. W 1856 roku na jednym z angielskich cmentarzy postanowiono dokonać ekshumacji grobu, z ktorego dobiegały dziwne odgłosy. Uzyskanie pozwolenia nie bylo jednak prostą rzeczą i zanim miejscowy ksiądz oraz policja wyrazili na to zgodę, minęło trochę czasu. Jakież musiało być przerażenie uczestników całej operacji, gdy po odbiciu wieka trumny ujrzeli straszliwie powykrecane ciało młodego mężczyzny z poobgryzanymi z bolu do krwi palcami. Nieszczęśnik udusił się zanim nadeszła pomoc. Dokładnie 37 lat później, także w Anglii, w podobnych okolicznościach otwarto grób kobiety w zaawansowanej ciąży. W trumnie odkryto zwloki uduszonej niewiasty i... martwego noworodka, który przyszedł na świat podczas rozpaczliwych wysiłkow matki chcącej wydostać się z pułapki. Z biegiem czasu w Europie narastał strach przed pochowaniem żywcem. Ludzie po śmierci przez kilka dni leżeli na marach, a bliscy wypatrywali oznak życia. Niektórzy chcieli też, aby przed pochówkiem nakłuwano ich ciała. 'Niech mnie wprzód dwa razy zatną brzytwą w stopy' - rozkazuje służbie w 1696 roku Elżbieta Orleańska. W Niemczech na przełomie XVIII i XIX wieku powstawały specjalne domy pogrzebowe, w ktorych zwłoki pozostawaly pod nadzorem aż do pierwszych objawów rozkladu. Nie wszystkie opowieści o duchach znajdowały takie, co prawda makabryczne, ale jednak racjonalne wytłumaczenie. Na początku naszego wieku świat fascynował się ludźmi, którzy potrafili wywoływać duchy. Niektóre media wydzielały z organizmu tajemniczą substancję zwaną ektoplazmą, która przybierała najrozmaitsze kształty. Co więcej zdarzały się osoby, którym nigdy nie udowodniono oszustwa mimo bardzo skrupulatnych badań. W Polsce jednym z najsławniejszych mediów była Stanisława Popielska, potrafiąca formować z ektoplazmy poruszające się postacie. Inny nasz rodak o nadnaturalnych możliwościach nazywał sie Teofil Modrzejewski. Modrzejewski wpadal w trans i wywoływał w takim stanie rożnorakie zjawy. Sprowadzał między innymi duchy zmarłych krewnych osób obecnych na seansie. Zjawy pozostawiały nawet po sobie 'dowody rzeczowe'. Podczas seansu ustawiano naczynia wypełnione płynną parafiną. Proszono, aby widma maczały w nich kilkakrotnie ręce, na których zostawała cienka powłoka. Gdy stwory z zaświatów znikały, w puste już woskowe formy wlewano gips i sporządzano odlewy. Niektóre z nich przetrwały do dziś. "
Post został pochwalony 0 razy
|
|